Ars Cameralis 2017: Michelle Gurevich

Artystka wystąpi w Kinoteatrze Rialto 24 listopada.
image fot. Lisa Bregneage, materiały organizatora

Porównywano ją z Leonardem Cohenem oraz Nico. Z kolei sama artystka wśród swoich mistrzów wymienia Charlesa Aznavoura, Yoko Ono czy Ałłę Pugaczową. Nie ma w tym zapewne przypadku. Na muzykę, którą tworzy Michelle Gurevich, wpływają bardzo różne rzeczywistości, także te artystyczne. Urodziła się w Toronto, w rodzinie rosyjskich imigrantów. Jej pierwszym językiem, także twórczym, stał się więc rosyjski. Źródło kreowanego przez nią świata, bije w pobliżu mrocznych tajemnic spod znaku Fiodora Dostojewskiego i mimo wszystko budzących nadzieję wierszy Mariny Cwietajewej.

 

Bliższe poznanie kultury, z której się wywodzi, zawdzięcza m.in. rodzicom i ich bogatej kolekcji płyt z muzyką bardów lat 70. Jednak muzyka nie od razu stała się pasją Michelle Gurevich. Nim własną sypialnię przeistoczyła w studio do nagrywania utworów przez dekadę była związana z przemysłem filmowym. Kiedyś jednak zdecydowała się napisać piosenkę – i jak podkreślała w wywiadach, szybko okazało się, że to nie tylko tańszy, ale i skuteczniejszy sposób, by dotrzeć ze swoimi emocjami do publiczności. Przez kilka lat była znana pod scenicznym pseudonimem Chinawoman.

 

Pewnie już nie dowiemy się, jak wielka to strata dla przemysłu filmowego, że Michelle Gurevich porzuciła kinematografię. Wiemy jednak za to, jak wiele zyskał świat muzyki. Obecnie artystka ma w swoim dorobku cztery albumy: Party Girl (2007), Show me the face (2010), Let’s part in style (2014) oraz New Decadence (2016). Pogmatwane relacje międzyludzkie, sięganie do tajnych rejonów ludzkiego wnętrza, do których dostęp mają tylko najwięksi songwriterzy, wreszcie hipnotyzujący głębią głos – taki mikrokosmos kreuje w swoich utworach Michelle Gurevich. Artystka nie tylko śpiewa, ale również gra na gitarze akustycznej i basowej oraz fortepianie.

 

 

 

 





komentarze

dodaj komentarz
jeszcze nie dodano komentarza
dodaj komentarz