Jego pierwsze poważne zlecenie to praca przy serialu „Czas honoru”, którą dostał wygrywając konkurs. Spisał się znakomicie – by wspomnieć choćby dwukrotną nominację za ten soundtrack do nagrody IMFCA, czyli Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Muzyki Filmowej z Los Angeles – więc posypały się zlecenia. Kompozytor robił wszystko, by nie dać się zamknąć w szufladce autora zdolnego, ale jednowymiarowego. Wystarczy porównać ścieżki dźwiękowe do „Czasu honoru”, „Bogów” czy serialu „Kruk. Szepty słychać po zmroku”, by przekonać się, jak bardzo mu się udało.
komentarze
dodaj komentarz